Rano budzimy się przed 7.00 i idziemy na śniadanie w celu ugaszenia pragnienia, śniadanie jest w formie szwedzkiego stołu. Nic specjalnego, ale jest w czym wybiera, zwiedzamy teren wokół hotelu i wracamy do łóżka. Po drugim śniadaniu zwiedzamy hotelik (zdj. 1,2), odpoczywamy nad basenem i idziemy na spotkanie z rezydentką a potem na zwiedzanie plaży i na poszukiwanie słynnej na całej wyspie alei eukaliptusowej. (zdj. 3,4). Na plaży zamiast białego piaseczku są kamienie wielkości orzechów włoskich. Na szczęście mamy klapki. Z obu stron plaża odgrodzona jest skałkami o wysokości ok. 20 metrów. Gdy dochodzimy do północnego końca plaży zauważamy, że po skałach wesoło skaczą kózki (zdj. 5). Następnie udajemy się na południe do "centrum". Zamroczeni upałem bierzemy pokonywaną alejkę obsadzoną palmami za ową eukaliptusową atrakcję i zadowoleni, że odnaleźliśmy cel podróży wracamy na obiad. Po drodze napotykamy na peryferia miasteczka: ogród oliwny. Drzewka są niewysokie, a ziemia sucha jak pieprz (zdj.6). Przechodzimy obok ogródków ogrodzonych płotami stworzonymi z wszystkiego co się dało. Po obiedzie idziemy popływać w cieplutkim morzu śródziemnym, a potem docieramy do centrum i tu napotykamy na długą aleję Eukaliptusową (zdj.7).