Z lotniska odbiera nas autokar z biura podróży i zawozi pod sam hotel, po drodze rozwozi innych urlopowiczów. Uliczki są wąskie i co chwila na drodze stoi jakieś auto na światłach awaryjnych, kierowca wyjaśnia, że zawsze włączają światła awaryjne gdy chcą się zatrzymać w miejscu zakazu, najczęściej w celu zakupów w kiosku lub porozmawiania z zauważonym znajomym. O hotelu dojeżdżamy po godzinie 24 zatem bar jest zamknięty. Dostajemy jedynie 4 suche kanapki i ani grama wody. W pokoju mamy poważny problem z zapaleniem światła :) męczymy się ok 15 minut, raz mając jasność raz ciemność. Postanawiam udać się do recepcji po pomoc. Niestety nikogo nie zastaję, szukam pomocy przy basenie i tu sprzątający kelner tłumaczy, że przy kluczu jest karta magnetyczna, którą należy włożyć do czytnika przy drzwiach :) zadziałało. Spragnieni – wody – zasypiamy.