Pomimo ciepłej nocy nasze pranie tak jak zostało mokre powieszone na linkach, tak mokre zostało ściągnięte, myślę, że jest to związane z dużą wilgotnością powietrza. Dziś mamy dojechać do końca jeziorka i "wracać na jego górę" co zakręt wypatrujemy końca wody, ale jej jakby nie widać. Zaczyna się południe i dojeżdżamy do krańcowego miasteczka, gdzie niestety jak już wspomniałam zaczynamy błądzić, a słońce praży w nas nieubłaganie. Dojeżdżamy na plaże, rozkładamy się na jej końcu ponieważ chcę rozciągnąć linki i wywiesić ponownie pranie - w samym słońcu powinno to zająć maksymalnie 30 minut. Niestety znów się mylę, rzeczy wysychają dopiero po ok 3 godzinach - ale cel osiągnięty. Zbieramy się ok 16.30 i z niewielkim problemem odnajdujemy dalszą drogę. Ja mam wrażenie, że jedziemy złą drogą, moim zdaniem prawidłowa powinna prowadzić nad samą wodą - ta nie prowadzi, ale Tomek twierdzi, że tak ma być. W ciszy dojeżdżamy do miasteczka Ispra, gdzie ja przejmuję stery dzięki czemu zupełnie niepotrzebnie wspinamy się (prowadzimy rowery, bo jest bardzo stromo) na wysoką górę, po zorientowaniu się, że droga jest zła puszczam Tomka przodem i zjeżdżamy w dół - i wcale nie jest to miły zjazd bo górka jest tak stroma, że musimy wyhamowywać do ok 7-10 km/h - jak zwykle w takich sytuacjach bolą nas dłonie.
Tomek zaplanował na dziś oglądnięcie finału MŚ w prawdziwej włoskiej pizzerii. - ZAPLANOWAŁ
Odnajdujemy w końcu właściwą drogę i pole namiotowe, pan z recepcji od razu obniżył nam cenę o 5e ( 25e) więc zostajemy. Camping posiada własną pizzerię i duży telebim, na którym mają wyświetlać finał więc jestem ucieszona, że nie będziemy musieli szukać knajpki. Kładziemy tobołki i idziemy się kąpać - plaża piękna z leżakami i trawką (1,2) Zejście do wody średnie - po kładce do wciągania łódek, ale nie było źle. Za to jeziorko długo ciągnie się bardzo płytkie - tak długo, że mieliśmy siły dojść tylko do pasa, tam się położyliśmy na wodzie, odpoczęliśmy chwilę, ulotnił się gdzieś mój zły humor i nerwy i wróciliśmy na brzeg. Kolacyjka leciutka - bo przecież idziemy na pizzę, na plażowych leżaczkach (3), chwila odpoczynku i idziemy do miasteczka Arolona... mecz!