Dzisiejszy dzień jest trudny z kilku powodów – od rana mam kiepski humor o czy już przy śniadaniu poinformowałam Tomka, aby uważał bo mogę być drażliwa, po drugie była niedziela i na drogi wyjechały całe peletony kolarzy, którzy nas co chwila wyprzedzali, po trzecie nogi jakby odmówiły mi posłuszeństwa, i po ostatnie trochę pobłądziliśmy w najgorszy upał i ja chciałam najpierw wyjechać na właściwą drogę, Tomek uważał, że jesteśmy na właściwej i domagał się sjesty. Nie wiem jakim cudem mimo tego wszystkiego udało nam się uniknąć kłótni. Jedyne negatywne skutki tego dnia to brak zdjęć.