Nawet człowiek rozumny błędy popełnia i my właśnie temu ulegliśmy, wybraliśmy się w gorących Włoszech na wycieczkę jednodniową, brzegiem jeziora nie zabrawszy ze sobą stroi kąpielowych i ręczników! Ale człowiek rozumny swe błędy naprawić potrafi – przy odrobinie odwagi i luzu. Toteż w spodenkach i staniczku (ja oczywiście, nie mąż) wodnej kąpieli zażyliśmy, przez co potem w pokucie na niewygodnym podłożu i w pełnym słońcu smażyć się mam przyszło : ) (zdj. 1,2,3). Wysuszeni i zadowoleni pojechaliśmy jeszcze kawałek dalej gdzie przyglądaliśmy się zmaganiom surfingowców (jakkolwiek się to pisze) i kitesurfingowców (patrz poprzednie). W okolicy było kilka dużych campingów (4) i ośrodków sportowych. Pojeździliśmy zadbanymi uliczkami miasta (5) i po kolejnym przystanku na napawanie się urlopem ruszyliśmy w drogę powrotną tą samą drogą (6). Minus pokonywania tej samej drogi był taki, że podczas jazdy „tam” wszelkie „z górki” wiązało się ze świadomością pokonywania „pod górkę” drogi powrotnej. Na szczęście droga nie obfitowała w zbyt wielkie podjazdy, a wręcz miałam wrażenie, że w obie strony głównie jechało się w dół : ). Po powrocie do namiotu zjedliśmy kolację (7) i poszliśmy do sklepu po winko – właściwie dwa winka, bo ja chciałam kupić wino w kartoniku (0,90e), a Tomek powiedział, że on z „tym” nie stanie przy kasie i kupił drugie w butelce (2,30e). Wina degustowaliśmy :D na campingu (8,9,10) zgodnie stwierdziliśmy, że wino kartonikowe było lepsze. Potem kąpiel w jeziorku i wypadzik na kolejny mecz półfinałowy Niemcy-Hiszpania – z tego co pamiętam była dogrywka, ale ja nie dotrwałam : )
dystans dzienny: 54,5km