Wtorek zaczynamy od śniadania przy stoliku (1) podczas którego towarzyszą nam milutkie ptaszki (2), potem szybkie złożenie namiotu z walką na tyczki (3) i zapakowani ruszamy dalej. Plan - przez Como do Varese. Ruszamy ścieżką rowerową wzdłuż jeziorka (4) później przeprawa przez most (5) i niestety znów najwidoczniej lubianą przez Włochów drogą drugorzędną prowadzącą z dala od wody do Como. Po drodze w największy upał robimy przerwę w cieniu (6) - na czekoladkę oczywiście :) - trzeba zregenerować siły :). Ok 15 po podprowadzeniu rowerów pod 2 km górę i zjeździe z 4 km zakręconej górki dojeżdżamy do Como. Miły Pan z przystani informuje nas że niedaleko znajdują się dwa campingi - jeden ma wjazd ostro pod górę i jest na trasie do Varese, drugi jest oddalony o ok 15 km wzdłuż wody - przeciwny kierunek - wybieramy oczywiście ten drugi. Jak widać planowanie nie jest naszą mocną stroną. Ponieważ przed nami jedynie około godziny drogi relaksujemy się przy pobliskim muzeum (7,8) jednocześnie podziwiając widok na miasto (9). Chcąc uniknąć palącego słońca w dalszą drogę ruszamy koło 16.30