Z zebranych wczoraj folderów z biur turystycznych wybrałam wycieczkę na klify (16E).
Pierwszy przystanek ruin Dunguaire Castle zaneczek jaki możemy tu spotkać na każdym kroku malowniczy, kamienny, usytuowany nad samą wodą. Następnie udajemy się do jaskini z jedynym w Irlandi pozdiemnym wodospadem. Jaskinia jest płatna dodatkowo więc postanawiam pochodzić po górach nad jaskinią. Góry jakich nie ma w Polsce w skrócie - kamień na kamieniu i razem tego jest .... dużo :D (dołączone zdjęcie pochodzi z kolejnej wyprawy w to miejsce) urocze płotki z łupków skalnych, które w zasadzie nie wiadomo co oddzielają od czego. Widok na morze a właściwie chyba już ocean.
Za chwilkę odjazd.... zbiegam by wycieczka nie odjechała beze mnie ... jestem, jedziemy dalej.
Poulnabrone Dolmen - grobowiec sprzed naszej ery na folderze prezentuje się okazale trzy płyty skalne ustawione na kształt stołu, spodziewam się czegoś okazałego. Dojeżdzamy ... na skalnym polu poprzecinanym licznymi szczelinami prezentuje się owy grobowiec w wysokości ok 2,5 metra. Zaskoczona niewielkimi rozmiarami podziwiam struktórę powierzchni podłoża - jest niesamowita po czym udaję się pogłaskać pasącego się niedaleko konika.
Dojeżdzamy do głównego celu naszej wycieczki - klifów.
Spacer 210 metrowymi klifami uświadamia małość człowieka, fale rozbijające się gdzieś daleko na dole o zbocze, i latające przy nich wolne ptaki ukazują piękno i potęgę natury.
Odpoczynek na jednym ze szczytów z szumem oceanu poniżej jest upragnionym końcem dnia, ale to jeszcze nie koniec. W drodze powrotnej zatrzymujemy się przy mniejszych klifach, udaję się na na czarną plażę urzeźbioną ze skał. W oddali widać pasmo schodzących do wody Cliffs of Moher.
Dzień zakończony, jeszcze tylko spacer po deptaku i do łóżeczka.... nie to nie możliwe spotykam od 3 lat nie widzianą koleżankę ze szkoły średniej, idziemy do baru, wieczór się przedłuża do późnej nocy.