Na lotnisku znajdujemy kącik dla siebie i zaczynamy rozkręcać rowery, już po chwili wraz z innymi podróżnymi zostajemy poproszeni o przejście na koniec lotniska z powodu sprzątania tej części. Postanawiamy wyjść na dwór. Rozłożenie rowerów zajmuje ok. 40 minut, następnie jemy kolację i pakujemy wszystkie rzeczy do worka podróżnego. Tomek wymyśla zawody, „z której strony będzie jechało więcej TIR-ów”, dostałam tą bardziej ruchliwą stronę : ). Ponieważ ciepło jest bardzo, postanawiamy zwilżyć nasze gardełka i otwieramy ostatnie winko w kartoniku, po nim ja dostaję melodii do spania i w bardzo niewygodnej pozycji zmienianej co kilkanaście minut sypiam na krzesełku – Tomek natomiast poczuł się kiepsko więc czuwał. Ok. 4.30 nad ranem robimy zmianę, ja jako ranny ptaszek czuwam, Tomek trochę przysypia.
dystans dzienny: 63 km