Przed nami ostatni odcinek trasy i powrót na pierwotne pole namiotowe. Według mapy nie powinno być ciężko więc rano nie specjalnie się spieszymy (1). Drogę do Como znamy z przedwczorajszego, wieczornego spaceru – już wiemy, ze najbliższe 5 km będzie w dół. Mamy nadzieję, że nie będziemy tego gdzieś nadrabiać na trasie, ale droga biegnie wzdłuż brzegu jeziora więc chyba nie będzie źle. Como zaczyna się budzić, na deptaczku już jest spory ruch więc schodzimy z rowerów (2) i prowadząc je przechodzimy na drugą stronę miasta. Po drodze mijamy: przystań, wypożyczalnię rowerów wodnych (3) oraz wybijającą z jeziora fontannę (4). Ostatni raz spoglądamy w kierunku drogi, którą pokonywaliśmy 10 dni temu(5,6,7). Smutno jest bo wiemy, że to ostatni dzień jednak staramy się myśleć o tym co jeszcze dziś nas czeka.
Oczywiście mylimy drogę chcąc uniknąć wjazdu pod górę. Niestety terenu nie da się oszukać więc musimy wracać. Droga nie jest łatwa, wita nas długa góra, którą pokonujemy na nogach, potem niewiele po płaskim i znów do góry, tym razem na przerzutkach 1-1 jakoś wjeżdżamy na szczyt (8).