Rzeka jest bardzo ciekawa ok 5-cio kilometrowy odcinek do końca spływu obfituje - no może nie w stopniu bardzo dużym, ale znacznym - w zwalone drzewa, wystające gałęzie, kilka mostków (zdj.1,2,3,4,5,6). Adaś szybko opanował sztukę manewrów dzięki czemu resztę spływu spędził już tylko w kajaku :). Po drodze spotykamy towarzyszy w postaci łabędzi (zdj.7). Również udaje nam się spotkać wędkarzy, biwakowiczów oraz dwie grupy kajakarzy jak również dwóch samotnych kajakarzy w jedynkach. Panowie są bardzo rozrywkowo nastawieni do spływu, informują nas, że chcą wpłynąć do Jaru Raduni i próbują przekonać nas byśmy im towarzyszyli. Andrzej z Justyną są 'za', Adaś jakby się nie wypowiada, Tomek jest 'za' natomiast ja w obawie przed wywrotką i bezpieczeństwem naszego Maleństwa odmawiam. Panowie pomimo wesołego nastawienia okazują się bardzo hałaśliwi i w dodatku mocno pod wpływem alkoholu co ostatecznie dyskwalifikuje ich jako przewodników po jarze. Koledzy dodatkowo płyną bardzo wolno i na szczęście udaje nam się od nich odłączyć gdy zagadują biwakowiczów na brzegu. Na szczęście - moim zdaniem, gdyż spływ to dla mnie przede wszystkim obcowanie z naturą, nie z pijanym i i głośnymi osobnikami ludzkimi.